WIELKI mały POWRÓT - dziś wiem że chcę być lepszą wersją siebie.

Co u mnie? ..
Hah.. ciekawe czy kogokolwiek, z wcześniej tu zaglądających jeszcze to interesuje.. (Czy kogokolwiek w ogóle to powinno interesować, z jakiej racji? - mniejsza z tym ;) )
Ostatni wpis miał miejsce w listopadzie 2015 roku.. Dawno? Trochę minęło? Dużo, mało? Jak kto woli.. ja nie pamiętam kiedy to było..
Co się działo? Zbyt wiele.. Złego, dobrego.. Odpuściłam.., odpuściłam ze wszystkim.. Odpuściłam z blogiem, odpuściłam z miłością, odpuściłam ze szkołą, z dietą, z ćwiczeniami..
Czy zaczynam od nowa? Nie wiem.. ale takiej motywacji i chęci zmiany swojego życia, jak teraz nie miałam jeszcze nigdy.
Wydaje mi się? Nie.. Wydawało mi się przez ostatnie 1,5 roku wiele razy. Teraz wiem, że przyszedł czas na zmiany. Przyszedł czas na mnie.



Piszę pierwszy post od 1,5 roku, 23.05.2017 o godzinie 1:21 w nocy.. 

Mam parcie na celebryctwo, naoglądałam się insta i fejsa, krążąc po drodze po pinterestach i jutubach i widząc te wszystkie pietnasto, szestasto i inne "latki", samej zachciało mi się pławić w luksusach na oczach setek tysięcy fanów, z hasłem przewodnim "za hajs matki baluj".  >kiedyś bardzo lubiłam to powiedzenie< 

Odpowiedź brzmi NIE.

Post będzie długi i pewnie nie znajdzie się nawet jedna istota, która dotrwa do końca (ciekawe czy znajdzie się chodź jedna, która kliknęła "czytaj dalej".. Jeśli tak, to WOW stara / stary DZIĘKI ;)

Piszę pierwszy po 1,5 roku post, bo jestem wkurzona.. Na co wkurzona? Zaraz opowiem.. 
Dlaczego piszę tutaj?? 
Wiem, że wszystko co jest w necie, w nim zostaje. Wiem, że mimo, że nie wiecie kim tak naprawdę jestem - jak wyglądam, gdzie pracuję, jak się nazywam, to nikt tak naprawdę w internecie nie jest anonimowy w 100%. WIEM
Ale stworzyłam swoje miejsce w sieci już jakiś czas temu. Blog LOGICZNE ODCHUDZANIE był moim dzieckiem, które porzuciłam pewnego dnia, a z nim porzuciłam swoją pasję, swoje nadzieję, zatraciłam się w świecie, który sama sobie wykreowałam, ale nie wiem po co? Bo dziś już wiem, że to nie jest świat w którym chcę się znajdywać. 

Jestem wkurw.. (chciałabym siarczyście, ale kobiecie nie przystoi). 
No więc jestem wkurzona. Na co? a raczej na kogo.. na samą siebie.

Nie chodzi mi tu o wagę, o to, że znów przytyłam, że znów przestałam ćwiczyć, o to że muszę zaczynać od początku.. Na to też, ale nie aż tak bardzo jak na to, że najzwyczajniej w świecie straciłam czas..

W tym roku we wrześniu skończę 25 lat.. Można by pomyśleć - w sumie jeszcze młoda, całe życie przed sobą. Dojście do sylwetki zajmie mi od 6 do 12 miesięcy, aby osiągnąć to na czym mi zależy w 100%.. Ale co z czasem, który minął?? 

Niby nie wolno patrzeć wstecz.. Jednak dzięki temu, że od kilku dni, miesięcy, podsumowuje.. dochodzę do wniosków, które mam nadzieję zmienią moje życie.  

Jest 1:33

Od początku..

Blog powstał 5 marca 2013 roku.. Wtedy umieściłam pierwszy post (jak chcecie się pośmiać kliknijcie TUTAJ ) 
Jak cofam się do tamtych wpisów, widzę, że nie miałam na nie kompletnie pomysłu.. Wrzucałam wszystko. chciałam być motywacją dla siebie, dla innych.. Założyłam facebooka, instagram, coś zaczęło się kręcić.. Najbardziej rozhulał się facebook, na którym w chwili obecnej jest prawie 15 tys fanów. Nic dziwnego.. Jest to najlepsze i najszybsze źródło dotarcia do czytelników. Wystarczy jeden lajk jednej Mariolci, a cała rzesza jej znajomych widzi co właśnie Mariolcia polubiła. Zaczęło się kręcić, później nakręcało się już samo.. Bywały takie miesiące, kiedy nie wrzucałam nic, a lajki przybywały z dnia na dzień. Chwyciła nazwa? Cieszę się ;) Dostawałam nawet propozycje sprzedaży funpage'a, ale tak jak pisałam wcześniej. Było to moje dziecko od początku, i nawet kiedy przerwałam działalność i nie uczestniczyłam w tym całym przedsięwzięciu jakim jest pisanie bloga, wiedziałam że kiedyś do tego wrócę. 
I tak tez się stało..
Chciałam wrócić, ale musiałam do tego dojrzeć.. Od 2013 do listopada 2015 miałam 21 i 23 lata.. Niby fajny wiek, na rozpoczęcie drogi w social media, ale dla mnie to był haos. Wpisy dotyczyły wszystkiego i niczego.. Psychologia (byle jak), recenzje filmów (byle jak), pojawiły się nawet recenzje książek <śmiech>, oczywiście napisane byle jak.. Nie wspomnę o diecie i o ćwiczeniach.. Oglądam te zdjęcie i wołam o pomstę do niebia.. MASAKRA
Nie , nie skasuje tamtych wpisów.. Jest to jakaś historia i było to potrzebne, a przede wszystkim było to prawdziwe, poza tym na tym wtedy opierał się blog, który zebrał 14 tys fanów. Tego też nie zmienię. Nie założę nowego bloga, żeby zacząć "od początku", bo po pierwsze, nie chce mi się, a po drugie Naprawdę lubię to co stworzyłam do tej pory, mimo że jest to w jakiś sposób żałosne. 
Wtedy miałam parcie na lajki, na komentarze.. Dziś mam parcie na to, aby uporządkować swoje życie..
Blog mi ma w tym pomóc? Pewnie nie, ale nie zaszkodzi spróbować. 
Skoro wtedy mi się udało, może uda mi się i teraz. Skoro mam na to pomysł i nie chcę żeby był to haos, tylko chcę stworzyć dla siebie i dla WAS fajne i przyjemne miejsce w sieci, to czemu nie? 
Jak się nie uda.. Trudno, już raz mi się nie udało, ale wtedy nie wyciągnęłam z tego żadnych wniosków.

Wiem, ze to wszystko brzmi bardzo pompatycznie, ale moje życie w ostatnim roku wywróciło się do góry nogami. 
To, że przestałam ćwiczyć i jeść zdrowo, i że przytyłam jeszcze bardziej - już wiecie. (nie jestem grubasem, ale że jestem FIT to tez nie można o mnie powiedzieć)
Dokładnie rok temu zakończył się mój pięcioletni związek. Wpadłam w szał imprez, jedzenia na mieście, picia alkoholu, zaczęłam też palić papierosy. Do tego rzuciłam się w wir pracy.. Pracowałam po 10, 12 godzin dziennie, większość czasu siedząc za biurkiem. Zostawiłam studia.. Gdzie została mi do napisania jedynie praca magisterka. Pojawiły się do tego wszystkiego, bardzo sprzyjające okoliczności. Kupiłam mieszkanie, wyprowadziłam się od rodziców, więc możecie sobie tylko wyobrazić co się działo.. Hulaj dusza piekła nie ma!

Nie będę wdawać się w szczegóły. Nie był to do końca stracony czas, poznałam mnóstwo wspaniałych osób, przeżyłam rzeczy potrzebne, ale też niestety takie, bez których spokojnie mogłoby się obejść. Żałuję? Tak żałuję kilku rzeczy, mimo że staram się w życiu nie żałować niczego. 
Ostatni rok, to że byłam singielką i dałam sobie czas na szaleństwo i czas na pokorę i w końcu na zebranie wszystkich myśli do kupy, był mi bardzo potrzebny. 

Dzięki temu okresowi, wiem, że szczyt kariery, który osiągnęłam w drabinie kariery w korpo, nie jest moim szczytem.. Wiem, że mam 24 lata i pracuję wśród zawistnych czterdziestek z trójką dzieci, które nie są wstanie postawić wszystkiego na jedną kartę, a jeszcze bardziej nie są w stanie przeżyć, że zarządza nimi taka młoda siksa..Pracuję wśród facetów, którzy mają po 30, 40 lat i mówią "no taka ładna, zgrabna młoda, sporo osiągnęłaś jak na tak młody wiek" , ale z tyłu głowy, a poza godzinami pracy z przodu języka mają "ciekawe ilu obciągnęła", bo przecież dziewczyna (ładna, powiedzmy, że jak założy małą czarną, szpilki i marynarkę , to może nawet i zgrabna), a tym bardziej w takim wieku, nie może dojść do czegoś sama.. Swoimi umiejętnościami sprzedaży, nawiązywania z ludźmi kontaktów, relacji, znajomości produktów i branży w której siedzi od 19 roku życia. Niektórzy się obejrzą, inni uśmiechną, jeszcze inni zostawią numer i zaproszą na kawę, niektórzy opierdzielą, wyśmieją, wytknął palcami,  ale nikt nie będzie traktował poważnie..

Dzięki temu czasowi, wiem że nie chcę aby życie uciekło mi przez palce, nie chce być czterdziestką, która od 20 lat pracuje w tej samej korpo, ma szefową 25 latkę i zagryza zęby, żeby nie wytknąć jej kilku siarczystych, a później wrócić do domu i wyżywać się na rodzinie. A wszystko co robię teraz, prowadzi mnie właśnie do tego punktu. 

Tak... Dzięki temu dziś wiem, że chcę być lepszą wersją siebie. 

2:20. Dobranoc

Do zobaczenia na moim blogu. 

2 komentarze:

Zachęcam do pisania swoich opinii, do zadawania pytań.
Dziękuję Wam za każdy zostawiony po sobie ślad.
Obiecuję, że na każde zapytanie będę odpowiadać szczerze i jak najszybciej będę mogła.
Zapraszam do KONTAKTU. :)